11 czerwca 2015

Arłukowicz odchodzi z przyczyn politycznych, a nie – merytorycznych

Nie pakiet onkologiczny z wieloma wadami, nie wydłużające się kolejki, nie fatalna sytuacja pielęgniarek, nie braki kadrowe w ochronie zdrowia i ograniczony w porównaniu z innymi krajami dostęp chorych do nowoczesnych terapii stały się przyczyną dymisji Bartosza Arłukowicza ze stanowiska ministra zdrowia. Złożył rezygnację wspólnie z innymi ministrami z powodu tzw. afery podsłuchowej.

Podczas krótkiej konferencji prasowej 10 czerwca premier Ewa Kopacz poinformowała, że rozmawiała z osobami, które pojawiają się na taśmach, i uznała, że nie można czekać.

– Dzisiaj jest okres wyborczy, Polacy czekają na programy i propozycje, które złożą im partie. PO ma bardzo konkretną propozycję. Dzisiaj PO nie może być tylko i wyłącznie obciążana tym, co dzieje się wokół taśm. Nigdy, dopóki jestem premierem, nie pozwolę na grę taśmami w tej kampanii – powiedziała.

Nagrań podsłuchanych rozmów z Bartoszem Arłukowiczem nie ujawniono (jeszcze?). Nawet jednak jeśli były one dla ministra kompromitujące, zdumiewa ta właśnie argumentacja stojąca za dymisją.

Był on najmniej popularnym ministrem zdrowia. Wbrew pozorom nie jest to jeszcze zarzut, bo brak szerokiego poparcia dla ministra zdrowia jest czymś naturalnym – nie tylko w Polsce – z uwagi na gigantyczny rozziew między oczekiwaniami społecznymi a możliwościami ich zaspokojenia w dziedzinie ochrony zdrowia.

Jednak innych zarzutów wobec ministra Arłukowicza można postawić wiele. Oto ich subiektywny wybór:

  • Agresywny ton prowadzenia debaty.

O ile można interakcje byłego już ministra z różnymi środowiskami nazwać w ogóle debatą. Nie stronił od argumentów ad personam. Nie próbował wyjaśniać swojego stanowiska, tylko atakował.

 9 stycznia na posiedzeniu Sejmowej Komisji Zdrowia Arłukowicz odniósł się do wówczas planów Naczelnej Rady Lekarskiej skierowania do Trybunału Konstytucyjnego tzw. pakietu onkologicznego.

– Co pan chce sprawdzić? – pytał wiceprezesa NRL Konstantego Radziwiłła. – Czy możemy szybciej leczyć chorych onkologicznie? Samorząd lekarski ma sprawdzać, czy warto szybko leczyć chorych onkologicznie? Pomyliły się panu role!

Zdaniem Macieja Hamankiewicza, prezesa NRL, Arłukowicz starał się antagonizować pacjentów i lekarzy, próbując wmawiać opinii publicznej, że system opieki zdrowotnej jako taki jest dobry, a nie działa z powodu „złych lekarzy”.

  • Prawodawstwo przygotowywane przez resort zdrowia

Cele pakietu onkologicznego są szczytne i nie ma chyba osoby, która by się z nimi nie zgadzała. Jednak zawiodło przełożenie ich na język ustawy, przygotowanej w bardzo szybkim tempie i – zdaniem wielu środowisk, w tym lekarskiego – bez właściwie prowadzonych konsultacji społecznych.

Pospieszne wprowadzanie reform w ochronie zdrowia nie jest znakiem firmowym Arłukowicza – podobnie było za czasów jego poprzedników. Co jednak dziwi, to fakt, że czasem naprawdę można było postępować inaczej. Grupa onkologów i organizacji pacjentów pod przewodnictwem prof. Jacka Jassema przygotowała całą strategię zorganizowania opieki nad chorymi na nowotwory. Już miesiąc po wejściu przepisów tzw. pakietu onkologicznego  w życie profesor mówił na antenie TVN: Pakiet onkologiczny jest biurokratycznym tworem. Trzeba go zresetować.

„Reset” nastąpił ponad dwa miesiące później. Zaproponowane przez resort zmiany wciąż nie zadowalają ani pacjentów, ani lekarzy.

  • Ignorowanie rzeczywistości

Przykładów niedostrzegania rzeczywistości przez kierownictwo resortu na ul. Miodowej jest wiele. Na udokumentowane zarzuty (nie)działania pakietu podawał kolejne statystyki tego, ile kart szybkiego dostępu do diagnostyki onkologicznej zostało wydanych, jakby to miało świadczyć o poprawie opieki onkologicznej.

Minister nie podjął nawet próby zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną, choć pod tym względem jesteśmy w ogonie Europy, a wydłużające się kolejki do niemal wszystkich świadczeń zdrowotnych dobitnie pokazują pogłębiającą się zapaść.

Oto fragment raportu Najwyższej Izby Kontroli: Problem braku lekarzy określonych specjalności staje się coraz poważniejszy i zaczyna stanowić istotne ryzyko dla pacjentów, ograniczając im dostęp do świadczeń  zdrowotnych. Kształcenie i przygotowanie kadr medycznych będzie przedmiotem kontroli NIK w 2015 roku. Najwyższa Izba Kontroli ponownie zwraca uwagę, że niedoszacowanie cen świadczeń kontraktowanych przez NFZ w stosunku do rzeczywistych kosztów ich udzielania, skutkuje najczęściej brakiem zainteresowania takim kontraktem ze strony placówek medycznych, co w konsekwencji prowadzi do ograniczania dostępu pacjentów do pewnego rodzaju świadczeń. Z drugiej strony przeszacowanie ceny i liczby niektórych świadczeń skutkuje ich nadmiernym  udzielaniem, nawet wbrew potrzebom medycznym, co prowadzi do nieefektywnego wydatkowania publicznych pieniędzy.

 Lista zarzutów co do systemu opieki zdrowotnej, za który odpowiada minister zdrowia, jest w tym raporcie dużo dłuższa.

  • Niedotrzymywanie zobowiązań

Dzień po złożeniu dymisji zapadł wyrok Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, który uznał Polskę winną niewdrożenia dyrektyw dotyczących bezpieczeństwa i jakości tkanek im komórek ludzkich. Chodzi o procedury in vitro.

Komisja Europejska w 2010 roku skierowała do Polski kolejne już wezwanie do usunięcia uchybienia, zarzucając naszemu krajowi niewdrożenie odpowiednich dyrektyw. Władze polskie udzieliły odpowiedzi na to wezwanie, informując o istnieniu projektu nowelizacji ustawy, mającej na celu zapewnienie pełnej transpozycji wspomnianych dyrektyw oraz harmonogramu prac nad projektem ustawy w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego. Harmonogram ten nie został dotrzymany. Dopiero teraz toczą się prace legislacyjne w Sejmie nad ustawą regulującą stosowanie metod zapłodnienia pozaustrojowego. A niedługo wcześniej w jednej z klinik doszło do fatalnej pomyłki, wskutek której kobieta urodziła nieswoje, upośledzone dziecko.

Samorząd lekarski zwraca też uwagę na fakt, że minister nie przygotował Radzie Ministrów sprawozdania z wykonania ustawy o refundacji leków, wyrobów medycznych i produktów spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego. W ten sposób uchyla się od publicznej dyskusji na temat pieniędzy, które powinny być przeznaczone w całości na zaspokojenie potrzeb lekowych polskich chorych. Efekt jest też taki, że na dobrą sprawę nie wiadomo, co stało się z kwotą w wysokości 3,7 mld zł i czy przepisy ustawy refundacyjnej mówiące o przeznaczeniu zaoszczędzonych pieniędzy na finansowanie nowych leków są realizowane.

  • Tolerowanie interpretacji prawnych podległych urzędników, które były niekorzystne dla ogółu pacjentów

Podlegli ministrowi Arłukowiczowi urzędnicy wydali interpretację przepisów ustawy refundacyjnej korzystną dla hurtowni leków, którym dzięki niej bardziej opłaca się sprzedawać leki za granicę niż do Polski. Legislatorzy Biura Analiz Sejmowych wydali inną interpretację, korzystną dla polskich pacjentów. Efekt interpretacji MZ to pojawiające się braki często ratujących życie leków w polskich aptekach (na przykład insulin).

Na razie nie wiadomo, kto zastąpi Arłukowicza na stanowisku.

Będzie to jednak minister na cztery miesiące, zatem niewiele będzie czasu na poprawę błędów poprzedników. Takiej pracy nie sprzyja zresztą atmosfera kampanii wyborczej. Można liczyć jedynie na zmianę stylu dialogu ministra ze środowiskami medycznymi i pacjentów.

Arłukowicz był ministrem zdrowia w rządzie Donalda Tuska, potem „przejęła” go Ewa Kopacz. Był członkiem SLD, dopiero od 2013 roku wstąpił do PO. Kiedy Ewa Kopacz pełniła funkcję ministra zdrowia, był jednym z najzagorzalszych jej przeciwników.

Justyna Wojteczek

Tagi: ,

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum

Wszystkie kategorie